Sąd Apelacyjny w Katowicach utrzymał w mocy wyrok sądu okręgowego i uznał redakcję Gościa Niedzielnego winnym tego, czego ta gazeta nie napisała.
Śmieszy mnie lament nad tym, co wyrabia Łukaszenka w Białorusi wobec Andżeliki Borys, kiedy w Polsce sądy robią dokładnie to samo w stosunku do katolików, którzy nazywają rzeczy po imieniu.
W Białorusi sąd nakazał przekazanie budynku zajmowanego przez Borys, Polakom zrzeszonym w innej organiacji polonijnej, a nasze media uznały to za bezczelne łamanie prawa.
Natomiast w Polsce sąd skazuje redaktora, redakcję i kurię za to, czego nikt nie zrobił. Nikt nigdzie nie porównał A. Tysiąc do nazistowskich zbrodniarzy.
Podobnie jak w procesach, wytaczanych przez Michnika dziennikarzom, sąd karze za to, czego nikt nie napisał. Polskie sądy zachowują się jak sądy bolszewickie i nazistowskie, wydając wyroki według widzimisię politycznych mocodawców, a nie w oparciu o fakty.
Mam nadzieję, że redakcja złoży kasację od wyroku, a Sąd Najwyższy zechce przeczytać tekst w Gościu Niedzielnym, a nie w pozwie Tysiąc. Bo są to dwa różne teksty.