Wirtualna Polska donosi: Rodziny ofiar katastrofy CASY domagają się takiego samego zadośćuczynienia, jakie zaproponowano rodzinom katastrofy pod Smoleńskiem. Prokuratoria Generalna zaproponowała po 250 tys. zł zadośćuczynienia dla każdego z najbliższych ofiar katastrofy Tu-154M w Smoleńsku.
Wcale się nie dziwię rodzinom ofiar katastrofy Casy, oburza mnie jednak niefrasobliwe szastanie pieniędzmi podatnika. Nie rozumiem bowiem, dlaczego Prokuratoria Generalna rozdaje po ćwierć miliona złotych jako zadośćuczynienie (nie odszkodowanie - to osobne pieniądze) rodzinom ofiar JAKIEJKOLWIEK KATASTROFY!
Blisko dwa lata temu premier Tusk przyznał specjalne renty żonom ofiar wypadku w Halembie - taki był dobry i szczodry nie ze swojego. Młode kobiety, zdrowe i z jakimś wykształceniem, dostały dożywotnie renty jedynie dlatego, że wypadek był glośny.
Obecnie prokuratoria idzie krok dalej i rozdaje rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej po ćwierć miliona złotych. Z jedej strony rząd mówi o oszczędnościach, a z drugiej szasta publicznym groszem na lewo i prawo wedle uważania.
Rodzina Lecha Kaczyńskiego dostała z ubezpieczenia 3 mln zł, bo pan prezydent ubezpieczony był za nasze, publiczne pieniądze. Zarobki prezydenta nie pozwałały widocznie na godne jego stanowiska ubezpieczenie.
Niegdyś była mowa o właścicielach PRL i czerwonej burżuazji. Teraz mamy do czynienia z właścielami RP i różową burżuazją. Rozdają sobie wzajemnie nasze pieniądze, gdy jednocześnie chcą podnosić wiek emerytalny wszystkim poza górnikkami i nauczycielami oraz nimi samymi. Podnoszą podatki, bo już im brakuje forsy, którą tak swobodnie szastają.
Komu teraz ta różowa burżuazja rzuci kolejne pieniądze z naszych podatków?