Wbrew wypowiedziom różnych polityków i dziennikarzy, ustawa o in vitro mogła zostać uchwalona już dawno. To nie posłowie blokują jej uchwalenie. Czynią to marszałkowie sejmu.
Aby uchwalić ustawę, musi powstać jej projekt, a potem marszałek sejmu musi ten projekt skierować po obrady izby - tutaj mamy pierwszego hamulcowego - marszałka sejmu.
Jeżeli izba nie odrzuci tego projektu w I czytaniu, trafia on do właściwej komisji (rzadziej do kilku) i w tym momencie pojawia się kolejny hamulcowy. Jest nim przewodniczący komisji, który może ten projekt przetrzymywać miesiącami.
Tak się dzieje obecnie z projektem ustawy o in vitro. Utknął on w komisji, która nad nim nie proceduje. Gdzie tu jest wina posłów? To jest wina przewodniczącego komisji.
Kiedy komisja skończy pracę nad projektem, powinien on wrócić pod obrady sejmu i wtedy ponownie mamy hamulcowego - marszałka sejmu.
Potem jest już z górki. Sejm coś uchwali jako ustawę, która trafia do Senatu, a senat ma konstytucyjnie określony czas na zgłoszenie swoich poprawek, lub odesłanie ustawy bez poprawek do sejmu.
Sejm przyjmuje lub odrzuca poprawki i ustawa trafia do prezydenta. Ten albo ją podpisuje, albo wetuje i ma na to określony czas, albo kieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego i to jest ostatni hamulcowy. Jeżeli TK nie uzna ustawy ze sprzeczną z konstytucją, to prezydent musi ją podpisać i wchodzi ona w życie.
Ustawa o in vitro utknęła w komisji i jest zależna od humoru jej przewodniczącego, a on jest zależny od humoru swojego partyjnego zwierzchnika - Donalda Tuska.
Ergo: tę ustawę blokuje Donald Tusk.
Komentarze